모든 답변 질문에 대한: "rejs wycieczkowcem po morzu śródziemnym - Rejs po Morzu Śródziemnym. Jak wyglądają wakacje na statku?"? 자세한 답변을 보려면 이 웹사이트를 방문하세요. 576 보는 사람들 Rejsy statkiem po Karaibach i Bahamach to migoczący ocean, piękne plaże i tętniące życiem miasta – wakacje na Karaibach nigdy nie są wystarczająco długie. Dodatkowo podczas rejsu po Karaibach mnóstwo atrakcji na pokładzie statku, bogaty wybór restauracji i rozrywek mogą spowodować, że nigdy nie zechcesz zejść z pokładu. Co prawda podobnie jak w przypadku podróży lotniczych, tak i w przypadku rejsów statkiem, obowiązuje nas limit wagowy bagażu, jednak nie jest on tutaj tak restrykcyjnie przestrzegany. Raczej nie zdarza się ważenie walizek, a turyści nie są zobowiązani do dopłat za nadprogramowe kilogramy. W zależności od linii zazwyczaj każdemu z Rejs z Walencji do Mostaganem: rejsy z Walencji do Mostaganem w Algierii odbywają się raz w tygodniu. Podróż trwa około 15 godzin, a ceny biletów zaczynają się od 186 euro. Wybrzeże Melilli na Morzu Śródziemnym. Rejsy z Hiszpanii do Włoch, Francji i Wielkiej Brytanii w 2023 roku Sprawdź, gdzie wybrać się na najlepsze nurkowanie na Morzu Śródziemnym z Click & Boat! 🗺. Odkryj 5 miejsc na nurkowanie na Morzu Śródziemnym Nurkowanie na Sardynii. Wszystko na Sardynii zachęca do relaksu. Od piękna naturalnych krajobrazów, po jasne odcienie morza, które nie pozostają w tyle za tymi z Karaibów. Docelowymi miejscami jego podróży będą Perfect Day w CocoCay na Bahamach i Labadee na Haiti, San Juan w Portoryko, Roatan, Honduras, a także Cozumel i Costa Maya w Meksyku. Z kolei pływając po Morzu Śródziemnym dobije do takich miejsc, jak Neapol i Florencja we Włoszech, Plama de Mallorca w Hiszpanii i Prowansja we Francji. Royal Caribbean zabierze Cię także w rejsy wycieczkowe po północnej Europie – zapuść się z nami w malownicze norweskie fiordy, odwiedź nieznaną Wielką Brytanię i Irlandię. Rejsy statkiem po Morzu Śródziemnym to łatwy i tani dolot do europejskiego portu. Poniżej znajdziesz porty, które odwiedzisz z nami podczas rejsów Artykuł dla osób, które lubią podróżować, a ich głównym tematem jest Morze Śródziemne. Oto 10 powodów, dla których warto wybrać się na rejs z rodziną lub parą. Bardzo przystępna cena To prawdopodobnie główna przyczyna w czasach kryzysu. Wbrew powszechnemu przekonaniu znalezienie taniego rejsu po Morzu Śródziemnym to […] Pływanie wycieczkowcem przypomina pobyt w kurorcie turystycznym – wykwalifikowana obsługa, dobra kuchnia i szereg atrakcji mają sprawić, że będą to Twoje wakacje marzeń. Najpopularniejsze kierunki to oczywiście południe, czyli rejsy po Morzu Śródziemnym lub Egejskim, wyprawy do Grecji czy na Wyspy Kanaryjskie. Najlepsze Rejsy wycieczkowe w: Morze Śródziemne to: Malaga: rejs katamaranem o zachodzie słońca z lampką cavy. Benalmadena: rejs z obserwacją delfinów. Lloret de Mar: wycieczka katamaranem z grillem i napojami. Z Ajos Nikolaos: rejs na wyspę Spinalonga z przewodnikiem. 1UDl. Urlop na wycieczkowcach to rodzaj turystyki, który wielu z nas jawi się jako ekskluzywny, drogi i nieosiągalny. Zdziwilibyście się, ilu Polaków decyduje się na rejs statkiem zarówno latem, jak i zimą, gdy za oknami jesień i wycieczkowcem to miła opcja na ucieczkę przed zimą / Źródło: Costa Firenze Zawsze wydawało mi się, że rejsy wycieczkowcami to rozrywka szczególnie popularna na rynku amerykańskim, chińskim czy arabskim. Wielkie jak hotele statki kojarzą mi się głównie z rejsami po Karaibach czy u wybrzeży Emiratów Arabskich. Tymczasem równie wielu zainteresowanych tym rodzajem turystyki możemy spotkać także w pływają statki wycieczkowe w Europie?Rejsy statkami wycieczkowymi w Europie organizowane są w rejonach krajów nordyckich, gdzie największą popularnością cieszą się takie kierunki, jak Norwegia czy Islandia. Rejsy organizowane są również po Morzu Śródziemnym i to właśnie ta druga opcja szczególnie przemawia do tych, którzy lubią ciepło i gdy tylko z północy Europy wynosi się lato, pakują walizki i ruszają w pogoni za uciekającym Mamy z żoną od kilku lat taką tradycję, że na zimę wyszukujemy promocyjne oferty rejsy w biurach podróży, pakujemy walizki i lecimy przezimować gdzieś na morze. W tym roku padło na Costę - mówi w rozmowie z WP Adrian z Wrocławia, którego spotykam podczas zwiedzania Neapolu. Wp Turystyka Z pokładu wycieczkowca można podziwiać miasta od nieznanej nam strony Źródło: Wp TurystykaDlaczego rejsy cieszą się popularnością? Podróż rejsem wycieczkowcem to przede wszystkim szansa na to, by odwiedzić miejsca, których położenie geograficzne sprawia, że trudno byłoby je zobaczyć za jednym razem. Armatorzy oferują np. rejsy na trasach Włochy-Francja-Hiszpania, Malta-Hiszpaina-Francja-Włochy albo po wyspach Kanaryjskich. Trasy po Morzu Śródziemnym organizuje firma Costa, która w tamte rejony wypuściła w listopadzie jeden ze swoich najnowszych statków, którym jest Costa Firenze. W ramach rejsu turyści mogli odwiedzić miejsca takie, jak Barcelona, Marsylia, Savona, Civitavechhia, Neapol oraz Palma de zaletą tego typu podróżowania jest to, że statek zatrzymuje się w danym porcie na kilka lub kilkanaście godzin, a turyści mają czas na to, by zejść z pokładu i zwiedzać. Niestety, ze względu na pandemię koronawirusa większość armatorów wstrzymała możliwość samodzielnego eksplorowania miast. WP Turystyka Ze względu na pandemię koronawirusa zejście ze statku odbywa się w obecności przewodnika Źródło: WP TurystykaBy zwiedzić dane miejsce trzeba zapłacić za wycieczkę fakultatywną z przewodnikiem. Plusem takiego rozwiązania jest to, że przynajmniej wrócimy do portu punktualnie, a statek nie odpłynie bez wygląda wypoczynek na statku? Statki wycieczkowe to nie tylko pływające hotele, ale i przestrzenie kształtowane na wzór samowystarczalnych osiedli, a nawet małych miasteczek. Na pokładzie oprócz ponad dwóch tysięcy kabin sypialnych znajdują się również sklepy, restauracje, baseny, siłownie, spa czy teatr. WP Turystyka Sala teatralna na statku Źródło: WP TurystykaWarto wiedzieć, że podczas rejsu nikt nie będzie nam organizował czasu. Sami decydujemy czy i jakie fakultatywne wycieczki chcemy wykupić oraz, czy wolimy spędzić urlop aktywnie (np. uprawiając sport) bądź leniwie - w strefie spa i na przed podjęciem decyzji o rejsie koniecznie sprawdźcie, jaką ofertę rozrywki proponuje armator na danym okręcie. Jedne będą pod względem infrastruktury dostosowane do rodzin z dziećmi, a inne dla tych, którzy oczekują bardziej luksusowego i kameralnego i restauracje na statkuWybierając się np. w rejs statkiem Costa Firenze możemy spodziewać się dużej liczby restauracji, barów oraz kasyna. Na statku znajduje się również restauracja Casanova Restaurant z menu stworzonym przez włoskiego szefa kuchni Umberto Bombana z restauracji Otto e Mezzo Bombana z trzema gwiazdkami Michelin. WP Turystyka Restauracja Casanova na statku Costa Firenze Źródło: WP Turystyka- Na wielu statkach wycieczkowych już byłam i ten jest raczej przygotowany dla turystów, którzy mają bardziej konsumpcyjne potrzeby. Zwykle na statkach pływających po Europie można znaleźć ze trzy, cztery sklepy, z przewagą basenów i atrakcji spa. Na tym statku widać zdecydowaną zmianę orientacji w kwestii potrzeb klientów - mówi WP Ewa z jednego z gdyńskich biur ma jednak kilka statków, które realizują rejsy po Morzu Śródziemnym. Sprawdźcie, który z nich będzie miał ofertę najbardziej dostosowaną do waszych czym warto pamiętać podczas rejsu wycieczkowcem? Przede wszystkim przed rejsem dokładnie upewnijcie się jakie usługi i atrakcje są wliczone w koszt waszego pobytu. Po wejściu na pokład otrzymujecie kartę z numerem ID, którą pracownicy statku skanują zawsze przed wejściem do restauracji, zamówieniem drinka czy skorzystaniem z danej atrakcji. WP Turystyka Główny hol na statku Costa Firenze Źródło: WP TurystykaJeśli okaże się, że nie macie tego w pakiecie, zostaniecie o tym poinformowani. Warto jednak sprawdzić, czy np. woda, którą macie w pokoju nie jest dodatkowo płatna. Często nie ma na nich ceny, lub są naklejone na tyle butelki, czego można nie zauważyć przed jej tym, z własnego doświadczenia wiem, że wiele haseł bywa enigmatycznych i może wprowadzać w błąd, jak np. "Internet Basic Package", co wcale nie oznacza bezpośredniego dostępu do internetu, a jedynie do mediów dodatkowego pakietu internetu to koszt nawet 100 euro (ponad 450 zł). Jeśli będąc na morzu, uruchomicie transmisję danych, wasz telefon połączy się z internetem satelitarnym, a to oznacza, że czeka was potężny rachunek za telefon. Ja za chwilę nieuwagi zapłaciłam ponad 180 zł. WP Turystyka Pokój z balkonem na statku Costa FirenzeŹródło: WP TurystykaIle kosztuje rejs wycieczkowcem?Podstawowe koszty rejsu wycieczkowcem nie są jednak tak kosmiczne, jak mogłoby się wydawać. Polując na promocje w biurach podróży, można trafić na całkiem atrakcyjną ofertę. Za ośmiodniowy rejs statkiem Costa Firenze po Morzu Śródziemnym zapłacimy ok. 700 euro (ok. 3 tys. zł) od osoby. W promocyjnej cenie można popłynąć nawet za ok. 2,5 tys. tyle, co średnio płacimy za tygodniowy pobyt na wakacjach all inclusive w popularnych zagranicznych kurortach. Jesienią i wiosną można również upolować tanie bilety lotnicze do miasta, w którym odbywa się zaokrętowanie i koniec statek atomowy w akcji. Rosjanie pokazują zdjęciaOceń jakość naszego artykułu:Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści. Morze Śródziemne statkiem wycieczkowym? Dlaczego nie! Zapraszamy do zapoznania się z relacją naszych Klientów z tej niezwykłej wyprawy. Morze Śródziemne to wyjątkowy obszar, na który wywarła wpływ kultura i religia wielu tysięcy lat, a po którym odbywają się rejsy wycieczkowe. Składa się z wielu różnorodnych wysp otoczonych kolorem głębokiej ultramaryny - każda zupełnie inna. Jak zobaczyć chociaż kawałek z tego bogactwa wrażeń, a przy tym się nie zmęczyć jak na wycieczce autokarowej? Teraz to możliwe dzięki podróżującym razem z gośćmi czterogwiazdkowym hotelom. Brzmi to jak bajka, ale wakacje na morzu to najszczersza prawda. Dzieje się tak za sprawą nowoczesnych superluksusowych statków z opcją rejsu z polskim pilotem. To właśnie na pokładzie tych pływających hoteli zorganizowaliśmy nasze wakacje na Morzu Śródziemnym. Spotkaliśmy się o porannych, naprawdę wczesnych godzinach na lotnisku w Warszawie i po pokonaniu w przestworzach kilku godzin wylądowaliśmy na lotnisku w Rzymie. Po zaokrętowaniu na pokładzie wspaniałego statku wycieczkowego i powitalnym drinku usłyszeliśmy krótkie sygnały wzywające na szkolenie z zakresu bezpieczeństwa na pokładzie. Pierwszą noc podczas tych morskich wakacji statek stał w porcie, co można było wykorzystać do poznania uroków nocnego życia w Rzymie. Wiele osób skorzystało z tej okazji tym bardziej, że statek jest otwarty całą noc i można w tym czasie schodzić i wchodzić dowolną ilość razy na pokład. Drugim naszym portem podczas rejsu statkiem była Sycylia, która powitała nas słońcem oraz rozkrzyczanymi i żywiołowymi jak zwykle mieszkańcami Włoch. Wybraliśmy się do miejscowej tawerny, w której spróbowaliśmy miejscowych specjałów kuchni włoskiej oraz znakomitego lokalnego białego wina Pellegrino Carlo. Tak naprawdę każdy dzień i wieczór można doskonale wypełnić zajęciami na statku i można wręcz nie schodzić z pokładu. Ci, którzy już byli choć raz na statku wycieczkowym, przyznają mi rację, że jeden tydzień wycieczki zagranicznej statkiem to za mało, aby zwiedzić i spróbować wszystkich rzeczy na statku. dlatego rejsy tak wciągają, że sie chce więcej i więcej, i więcej. I tutaj mała dygresja. Najlepszym momentem na zwiedzanie basenu Morza Śródziemnego jest kwiecień i maj. Dzieje się tak ze względu na pogodę, która pozwala na komfortowe zwiedzanie - nie jest za gorąco, a słońce o tej porze roku znakomicie opala. Właściwie warto zobaczyć zarówno wschodnią część Morza Śródziemnego (Istambuł, Dubrownik, Wenecję, Wyspy Greckie, Ateny, czy Izmir w Turcji) jak i zachodnią część (Genuę, Marsylię, Barcelonę, Walencję, Majorkę, Tunis, Maltę oraz Sycylię). Zarówno jedna jak i druga część jest czymś naprawdę wyjątkowym i cieszy się dużą popularnością wśród zachodnich turystów, ale nie tylko. Takie rejsy wakacyjne przyciągają też sporo bogatych Rosjan. Nie można też zapominać, że maj to miesiąc w którym armatorzy wysyłają swoją flotę po Fiordach Norweskich i Morzu Bałtyckim. Nasz poprzedni rejs odbył się właśnie w tym kierunku z opcją wakacji all inclusive dlatego bardzo gorąco polecam taki rejs na wiosnę, ponieważ pogoda sprzyja zwiedzaniu, a ceny są zdecydowanie niższe niż w sezonie letnim. Takie rejsy wycieczkowe w promocyjnych cenach z oferty last minute można już nabyć za ok. 300 euro od osoby. Nasz drugi rejs wybraliśmy właśnie w kierunku południowym statkiem pasażerskim MSC Splendida po Morzu Śródziemnym. Statek wpływał do portów z reguły ok. godziny 8 rano i wypływał ok. godziny 18. W każdym z odwiedzanych portów można było wykupić dodatkowe wycieczki z przewodnikami, ale można też się dobrze przygotować samemu – mapy i przewodniki dostępne były w każdym z terminali portowych. Śmiało zaryzykuję stwierdzenie, że samemu dało się zwiedzić więcej i dokładniej. Istnieje też możliwość wykupienia wycieczek już na lądzie turystycznymi autobusami w cenie ok 20 Euro. Żeby ograniczyć wydatki wychodząc na ląd zabieraliśmy ze sobą prowiant ze statku. Sam statek MSC Splendida zrobił na nas przede wszystkim bardzo duże wrażenie swoimi rozmiarami – 330 m długości, 16 pokładów oraz prawie 4000 pasażerów na pokładzie. Jedzenie na tym statku było w formie szwedzkich stołów, open barów, bufetów a także klasycznych restauracji. Dla osób często schodzących na ląd najwygodniejszym rozwiązaniem są otwarte bufety na LIDO - do dyspozycji w każdej chwili i codziennie inna różnorodność potraw - w porównaniu z główną restauracją gdzie trzeba poświęcić min. 1 godzinę to duża oszczędność czasu jak się chce maksymalnie wykorzystać czas w porcie. Podczas rejsu statkiem czas można spędzić w sposób różnoraki - począwszy od siłowni, jacuzzi, saun, basenów odkrytych i krytych, salon gier, teatru, kasyna, dyskoteki, boiska do squasha, piłki nożnej, ping ponga, a na piłkarzykach kończąc. Niektóre atrakcje na statku wycieczkowym są dodatkowo płatne. Ogólnie rzecz biorąc przed oczami nam migały krajobrazy jak w kalejdoskopie. Od wspomnianej Sycylii poprzez skaliste wzgórza jednego z cudów świata: Santorini, doliny motyli na Rodos, muzułmańskich meczetów w Istambule do piasków pustyni w Tunezji i kolebki religii naszego kontynentu - Jerozolimy. Ostatni wieczór wakacji na morzu przed powrotem do portu macierzystego w Civitavechcii, wieczorem, odbyła się uroczysta kolacja kapitańska, w czasie której goście rejsu mogli spotkać się z kapitanem i oficerami, a także po kolacji obejrzeć rewię w amerykańskim stylu. Ostatniego dnia statkowe autokary przetransferowały nas na lotnisko i powróciliśmy pełni wrażeń do Polski. Rejs statkiem po Morzu Śródziemnym pokazał mi zupełnie inne kraje i krajobrazy, niż te oglądane z hotelowego pokoju. To nie będzie nic wielkiego - krótki, tygodniowy rejs po Morzu Śródziemnym. Trasa miej lub bardziej oklepana. Miasta po drodze bardzo popularne i wielokrotnie opisywane na forum w związku z tym niespecjalnie będę o tym pisał bo nie ma sensu powielać czegoś co inni zrobili na pewno lepiej. Zresztą mówiąc szczerze nie nastawialiśmy się od początku na jakieś wielkie zwiedzanie - bardziej statkowy plażing, lenistwo, drażnienie podniebienia, spanie do woli i generalnie miłe spędzanie czasu. W związku z tym bardziej skupię się w tej relacji na tym jak w ogóle ten rodzaj podróżowania funkcjonuje w obecnych dziwnych COVID-owych (a może po-COVID-owych - kto to w końcu wie) czasach i czego można się dzisiaj mniej więcej spodziewać na statku wycieczkowym. Czy tak to będzie wyglądało za miesiąc, nie raz zaliczyłem rejs na wycieczkowcu na przełomie listopada i grudnia 2019 roku. Kolejny rok to była rejsowa i generalnie podróżnicza porażka - trzy anulowane rejsy, w tym jeden na dzień przed wylotem z Polski i masa użerania się z tym, co oprócz rejsu składało się na wyjazd (głównie liniami lotniczymi i hotelami). Prób restartu biznesu w roku 2020 wycieczkowce miały ileś, większość z nich była średnio udana i trwała raczej krócej niż dłużej. Zresztą sytuacja była tak dynamiczna, że nawet nie próbowałem o niczym myśleć bo w większości to byłyby jakieś karykatury rejsowego wypoczynku, do którego jestem przyzwyczajony. Dobra, wystarczy tego wstępu i długich wahaniach zdecydowaliśmy się popłynąć w końcu gdzieś na próbę. Wybór padł na oklepane Morze Śródziemne, które gwarantowało brak wielkiego parcia na zwiedzanie (wszystkie porty z trasy są zaliczone) i żalu jeśli coś zostanie anulowane, trasa zmieniona, wprowadzone zakazy, komplikatory w podróżowaniu itp. itd. Można wręcz powiedzieć, że po raz pierwszy chyba w mojej rejsowej historii bardziej traktuję statek jako pływający hotel niż środek transportu umożliwiający zwiedzanie różnych na rejs organizowany przez amerykańskiego Norwegiana, którego znam i bardzo mile wspominam. Akurat zrestartował się niedawno w Europie - najpierw zaczął pływać mniejszym statkiem po wyspach greckich a niedawno włączyli kolejne dwa - tym razem większe na który padł wybór to Norwegian Epic. Miałem okazję na nim być już dwa razy więc będzie okazja zobaczyć co się pozmieniało - czy to z racji COVID-u czy też po jego płaszczykiem. Trasa wygląda tak: W kolejnych postach postaram się skrobnąć kilka zdań jak wygląda wejście na statek, jedzenie, rozrywka, funkcjonowanie barów i tym podobnych kwestii. Ale to później bo właśnie przynieśli mi piwo?Mówiąc szczerze na jednym piwie się nie skończyło :-) W końcu usiadłem do dalszego ciągu zachować porządek trzeba zacząć od samego wejścia na statek bo wygląda zupełnie inaczej niż za starych, dobrych sam check-in, który wykonuje się elektronicznie w domu jest znacznie szerszy. Po pierwsze dobrze jest zarejestrować się na test COVID-owy, który dla armatora wykonuje zewnętrzna firma w terminalu. Sprowadza się to do wygenerowania QR-kodu, który pokazujemy potem w terminalu. Teoretycznie nie da się bez tego zakończyć procedury check-in ale jak okazało się w terminalu niektórzy tego nie zrobili - wtedy czeka ich wypełnianie druczków na ogóle cały proces elektronicznego check-in wygląda tak, żeby operator statku w porcie nie musiał robić nic. Można dołączyć zdjęcie, które będzie wyświetlane później na terminalach na statku przy dokonywaniu zakupów, zejściu ze statku itd. Trzeba (i to akurat jest obowiązkowe) wybrać godzinę, o której chcemy przyjechać do portu - wybieramy z półgodzinnych przedziałów czasowych, potem obejrzeć film nt. bezpieczeństwa itd. Na nasz rejs do wyboru były godziny wejścia od 9:00 do 18:00 i to jest moim zdaniem jedna z najbardziej rewelacyjnych i pozytywnych zmian wprowadzonych w związku z COVID-em. Przyjeżdżasz do portu kiedy Ci pasuje i unikasz kolejek, podziału na grupy wejścia itd. jak to dawniej było. Mam nadzieję, że ten rodzaj zaokrętowania zostanie już na Civitavecchia jako port rozpoczęcia rejsu jest idealna. Dotarcie do niej jest banalnie proste. Przylot do Rzymu i potem pociąg z Termini, który kursuje średnio 2 razy na godzinę i kosztuje nieco poniżej 5 EUR od osoby. Na Termini można iść na ślepo nie sprawdzając rozkładu; należy się jedynie przygotować na to, że ten kierunek odjeżdża z najdalszych peronów (28-29) więc spacerek po dworcu może być trwa około godziny i w zasadzie jak to z podróżą lokalnym pociągiem bywa, zwykle nie ma czego komentować. Z mojego punktu widzenia pociąg różni się od tego przed-COVID-owego przede wszystkim tym, że niektóre drzwi są oznaczone jako tylko do wysiadania, chociaż w praktyce nikt tego nie przestrzega. Paszportów COVID-owych przy przejściu na perony nikt nie kontroluje, trzeba tylko zeskanować na bramkach (a później tradycyjnie skasować) bilet - i to dworcu w Civitavecchii pierwsze zaskoczenie. Wyjście z budynku pełne umundurowanej i uzbrojonej policji albo wojska - nie wiem dokładnie nawet czego bo po pierwsze oni tych formacji mają tyle, że mam wątpliwości, czy sami panują nad tym która czym się zajmuje a po drugie zanim zdążyłem się nad tym choćby zastanowić, podszedł do nas jeden z mundurowych i zażądał paszportów. Szybkie skanowanie na przenośnym tablecie, wyskoczył zielony "ptaszek" i możemy iść dalej. Do tej pory nie wiem co sprawdzali - pewnie to, czy wypełniliśmy kartę lokalizacyjną przed przyjazdem do Włoch - ale może coś innego. Trudno powiedzieć. W każdym razie taką atrakcję zaliczyłem w tym miejscu pierwszy do portu obecnie to dla mnie póki co jedna wielka zagadka. Zobaczymy jak będzie na powrocie. Przed dworcem nie ma (albo nie znaleźliśmy) żadnego oznaczenia przystanku autobusowego, z którego jeździłby do portu miejski autobus (dawniej taki był). W związku z tym ruszyliśmy na drodze mały rzut oka na nabrzeże, przy którym zwykle cumują wycieczkowce. Aktualnie jest to jeden wielki parking w większości "uziemionych" (chociaż w przypadku statków brzmi to dziwnie) wycieczkowców. Zaczynając od znanej mi Favolosy: ...wycieczkowce ciągnęły się na całej, kilkukilometrowej długości nabrzeża ...a dodatkowo zajmowały wiele miejsc w basenach przemysłowych przeznaczonych normalnie dla statków towarowych, promów na wyspy itp. Był wśród nich nawet statek nowej luksusowej linii Virgin, która planowała debiut w ub. roku a póki co nie udało im się nawet dotarciu na placyk, z którego standardowo odjeżdżały dotychczas autobusy portowe czekała nas niemiła niespodzianka. Szlaban opuszczony, placyk pusty a ochroniarz pokazał nam palcem nabrzeże i tyle. Komunikacja zerowa. Do miejsca, gdzie czekał nasz statek jest naprawdę spory kawałek ale odważnie ruszyliśmy. Po drodze (w okolicy fortu Michała Anioła) dotarliśmy do prowizorycznego przystanku Fortezza z grupką chyba zdezorientowanych innych pasażerów czekających na autobus, który teoretycznie powinien jeździć. Teoretycznie bo nam nie udało się go doczekać - zabraliśmy się za 5 EUR z dwiema innymi osobami jakimś minibusem. Poniżej mapka tego teoretycznego shuttle busa, będziemy go testować na powrocie: Gdy dotarliśmy do terminalu, pierwsze co rzuciło się w oczy to nieprawdopodobna pustka. Pusty parking przed terminalem, praktycznie zero ludzi a większość z tych, których było widać okazali się pracownikami NCL, którzy "sterowali ruchem" o ile w ogóle to można tak nazwać bo największy ruch robili właśnie oni. Dla pasażerów wytyczono ścieżkę, na której zaliczało się kolejne "stacyjki": tu zostawiasz bagaż, potem idziesz do namiotu, tam wskazują ci boks, gdzie robią ci test, następnie poczekalnia i oczekiwanie na wynik, w końcu przejście do właściwego namiocie wykonywane są testy antygenowe. Patyczek do jednego a potem drugiego nozdrza, 5 sekund i po sprawie. Dostajesz kod przypominający dawny serial number Windowsa i idziesz sobie do poczekalni: Szczerze mówiąc nie ma się w niej nawet co rozsiadać. Na tablicy wyświetlane są końcówki kodów, jak zobaczysz swój idziesz dalej. My na wynik czekaliśmy 9 minut. Ponoć zdarzają się wyniki pozytywne - wtedy wykonywany jest drugi test (tym razem PCR) i dopiero jeśli on potwierdzi, że jesteś zarażony wiadomo, że na statek nie wejdziesz ani ty ani osoby, które z tobą podróżowały albo miały być w tej samej kabinie. Prawdopodobieństwo niewielkie (NCL pozwala na rezerwacje tylko osobom zaszczepionym) ale teoretycznie jakieś jest. W takiej sytuacji, przy spełnieniu kilku warunków NCL organizuje Ci powrót do domu na swój to jednak nie dotyczyło - pracownicy NCL założyli nam opaski jak w hotelu AI i przekazali do następnej "stacyjki" którą tym razem była kontrola bezpieczeństwa po czym weszliśmy do właściwej części terminala. Takiej pustki jeszcze nie widziałem przy żadnym zaokrętowaniu więc musiałem z wrażenia to udokumentować: Kolejna szybka akcja: wydanie kart do wejścia na statek i ulotki dot. szkolenia bezpieczeństwa i to wszystko. Ponieważ byliśmy w porcie dość wcześnie a wejście na statek zaczynało się o 11, w końcu usiedliśmy na długość kilku łyków wody i ogarnięcia co się dzieje dookoła nas, po czym otwarto bramkę i bez wielkiego pośpiechu ruszyliśmy do wejścia na statek: Od momentu, kiedy stanęliśmy przed terminalem do wejścia na statek nie upłynęło w sumie więcej niż 30-40 minut. Dla mnie rewelacja i tego życzyłbym sobie w przyszłości - oczywiście z wyłączeniem testowania na pierwszy rzut oka na kabinę. Wybraliśmy wersję z balkonem: Norwegian Epic to jedyny znany mi statek we flocie Norwegiana, który ma bardzo nietypowo rozwiązaną w kabinach część łazienkową - łazienka nie jest wydzielona tylko zaraz za wejściem do pokoju po jednej stronie znajduje się kabina prysznicowa a po drugiej mała kabinka z toaletą. Można je teoretycznie oddzielić od reszty pomieszczenia zasłonką. Rozwiązanie trochę dziwne ale zaskoczenie tak naprawdę zaliczyłem ileś lat temu. Piszę o tym bo dla niektórych może to być mało komfortowe zaczęliśmy korzystać z dobrodziejstw naszego nowego lokum z jego rozrywkowo-gastronomicznymi przyległościami czekał nas jeszcze tzw. muster drill czyli szkolenie na wypadek alarmu. Można krótko powiedzieć, że była to karykatura tego jak to powinno wyglądać i sprowadzało się to do tego, żeby o dowolnej godzinie zgłosić się na miejsce "swojej" zbiórki w statku (wg oznaczeń na kartach pokładowych i poniższej instrukcji) oraz odbić swoją kartę u czekającego tam jakiegoś biedaka (jaka to przyjemność czekać cały dzień w jednym miejscu na gości). Film ze szkoleniem trzeba było samemu obejrzeć przy elektronicznym check-in (bez tego nie da się zakończyć procedury - trwa tylko niecałe 2 minuty). I tyle. Gdybym był na statku pierwszy raz to po takim "szkoleniu" raczej nie miałbym pojęcia co zrobić, gdyby naprawdę ogłoszono jakiś tak zaczęliśmy nasze rejsowanie. Następnym razem napiszę kilka słów o maseczkach i tego jak teoretycznie i jak w praktyce wyglądają wymogi w tym co najbardziej różni obecny rejs od tych przedpandemicznych są niewątpliwie uciążliwości związane z noszeniem maseczek, wymogi dotyczące zachowania dystansu, ewentualne ograniczenia w schodzeniu na ląd w portach czy konieczność wypełniania kart zatem od zakładaliśmy rezerwację, NCL reklamowało rejsy jako "face mask-free" podkreślając wymóg, że wszyscy pasażerowie i załoga muszą być zaszczepieni. Przeglądając internetowe relacje z pierwszych rejsów NCL, które zaczęły w ostatnim czasie pływać na Alaskę czy po Karaibach można się dowiedzieć, że tam faktycznie tak one wyglądają. Europa zafundowała jednak operatorowi więcej komplikatorów, do tego dołożyła się zmienność i brak synchronizacji przepisów w różnych krajach i w opisie rejsów na stronie NCL zaczęły pojawiać się gwiazdki i inne ptaszki, które w legendzie informowały o wyjątkach, wyjątkach od wyjątków itd. W którymś momencie zaczęło to wszystko brzmieć tak absurdalnie (a pewnie było też uciążliwe do aktualizacji), że w końcu pojawił się - i chyba pozostał do dziś - krótki dopisek, że na rejsach w Europie maseczki mogą być wymagane ze względu na lokalne teorii na Norwegian Epic maski obowiązują w pomieszczeniach wewnątrz statku a na zewnątrz tylko tam, gdzie nie można zachować dystansu społecznego, którego nie zdefiniowano. Tyle teorii. Praktyka pokazuje, że w tych prostych zasadach chyba sama załoga się trochę gubi. Żeby nie robić z tego tematu epopei podsumuję temat krótko:* zdecydowana większość pasażerów maseczki nosi wewnątrz i nie nosi na zewnątrz* nie widać ani nie czuć jakiejś wielkiej presji załogi jeśli kogoś zobaczą bez maseczki; wyjątkiem jest wejście do bufetu, gdzie w żartobliwy sposób obsługa przypomina wszystkim o maseczkach i myciu rąk * w barach i restauracjach oczywiście siedzi się bez maseczek - bez względu na to, czy w danym momencie się je/pije czy nie * w teatrze jest 50/50 Aha, - no i oczywiście w kabinach maseczki nie obowiązują :-)Jest też w tym wszystkim trochę schizofrenii. Na przykład w spa teoretycznie maseczki obowiązują (bo jest zlokalizowane wewnątrz statku) ale sama pracownica powiedziała nam odkrywając przy tym Amerykę, że w saunie i łaźni parowej byłyby one trochę niepraktycznie a w pozostałych miejscach jak się rozłożymy na leżakach tak, że nikogo nie będzie w pobliżu to też nie ma takiego obowiązku. Z kolei w dzisiejszej statkowej gazetce odkryłem na ostatniej stronie dopisek (oczywiście małym druczkiem), że maseczki na statku są wymagane. Jak widać zasady się jakoś ucierają a życie toczy się swoją drogą opierając się na zdrowym rozsądku. I drugiej strony można śmiało powiedzieć, że maseczkowe zwyczaje na statku nie są szczególnie uciążliwe i problematyczne. Spokojnie można z nimi funkcjonować - szczególnie jeśli pod ręką ma się coś do picia :-)Kończąc ten temat dodam tylko, że do kabiny dostarczono nam zestawy z maseczką z logo NCL i płynem dezynfekującym: Maseczka po otwarciu opakowania ma bardzo intensywny zapach jakiegoś środka dezynfekującego więc najpierw musi sobie trochę poleżeć, żeby z niej można było zacząć komuś było mało, może dodatkowe maseczki dostać przy basenie w punkcie wydającym okazji jeszcze kilka słów na temat wymogów dotyczących zachowania dystansu - o tym będzie krótko. Norwegian załatwił to w prosty sposób: leżaki przy basenie są porozkładane po dwa z odstępem od kolejnej dwójki, w restauracjach i barach niektóre miejsca lub stoliki są oznaczone jako wyłączone z użycia, to samo dotyczy teatru. Dotyczy to zresztą nawet pisuarów w toaletach czy automatów w kasynie. Do tego w niektórych miejscach oznaczono ciągi komunikacyjne - osobno wejście, osobno wyjście itp. W zasadzie uciążliwości nie generuje to żadnej - wręcz poprawia komfort funkcjonowania chociaż średnio wierzę, że operator będzie w stanie utrzymać taki stan, gdy zacznie sprzedawać 100% miejsc - obecnie oferowane jest tylko ok. 60-75%. Jedyne dwa minusy tych zasad dotyczą ograniczenia ilości osób w windach (4 zamiast 12 lub 16) i mniejsza ilość dostępnych miejsc w teatrze co utrudnia rezerwację na najbardziej oblegane show. Ale jakoś sobie z tym radzimy i plusy przyjętych rozwiązań raczej przewyższają razem napiszę o kolejnej pandemicznej uciążliwości czyli o zasadach schodzenia na ląd w portach. W tym temacie dziwactw niestety nie tym schodzeniem na ląd to mówiąc szczerze chyba nikt do końca nie wie do końca, jak to działa. Wrócę znowu do momentu rezerwacji - według stanu na ten dzień miało nie być żadnego problemu i wszystko powinno funkcjonować po staremu tzn. chcesz iść zwiedzać miasto to schodzisz w porcie (sam lub na wycieczce) a jak nie chcesz to zostajesz na statku i korzystasz z jego atrakcji. Powód ten sam, o którym pisałem wcześniej: wszyscy pasażerowie i załoga muszą być zaszczepieni. Niestety niewiele później okazało się, że we Włoszech to nie będzie takie proste i zejście na ląd jest ograniczone tylko do wycieczek ze statku. Widać jednak, że w NCL pracują kreatywni ludzie bo zaraz wymyślili wycieczki z dopiskiem "on your own" lub "escorted", które polegały na tym, że cała grupa jedzie razem autobusem w jakieś ustalone miejsce, gdzie wszyscy się rozchodzą na samodzielne zwiedzanie a po iluś godzinach ma miejsce zbiórka i powrót na statek. Rządowi włoskiemu chyba nie o to chodziło:-). Pytanie, czy takie kreatywne podejście do wycieczek długo się utrzyma. Z drugiej strony sam zakaz też jest trudny do zrozumienia - skoro można przyjechać do Włoch i spędzić w nich ileś dni zmieniając do tego wszystkiego miejsca pobytu, trudno odkryć, co się zmienia jak już taka osoba wsiądzie na statek. No ale tu już zaczynam już wchodzić w tematy filozoficzne, a chyba nie statek pływa na trasie, którą wrzuciłem w pierwszym poście w kółko - i takich rundek zrobi jeszcze pewnie z 10 zanim wróci na zimę do Stanów. Patrząc na mapę rundka nawet na pierwszy rzut wygląda bezsensownie i nieoptymalnie - statek płynie z Civitavecchi do Neapolu a następnego dnia wraca do Livorno, robiąc bezsensowne kilometry czy mile. Te bezsensy są skutkiem braku synchronizacji przepisów i chęci poukładania portów w takiej kolejności, aby jednocześnie spełnić wymogi hiszpańskie i włoskie. Zresztą sama trasa była zmieniana wielokrotnie (pierwotnie obejmowała też porty we Francji) i nigdzie nie jest powiedziane, że jeszcze się nie zmieni. W końcu rundek do wykonania jeszcze trochę wchodzą na pokład w Barcelonie albo Civitavecchi - i wysiadają tydzień później w tym samym porcie, w którym zaczęli rejs. A ponieważ przepisy wjazdowe w obu krajach są różne skutkuje to tym, że przynajmniej na naszym rejsie pasażerowie, którzy wsiedli na statek w Barcelonie nie mogą zejść w portach włoskich nawet ze statkową wycieczką. Absurd trudny do zrozumienia. Żeby było "prościej" jeszcze inne zasady dotyczą pasażerów, którzy mieszkają lub w ciągu 2-óch tygodni byli w Wielkiej Brytanii. Nie wiem jak się to ma do tranzytu z USA np. przez Heathrow - czy to już pobyt na Wyspach czy jeszcze nie. Mówiąc szczerze jest to trudne do ogarnięcia i nie wiem nawet czy ma sens opisywanie tego, bo za tydzień może to wyglądać całkiem naszego punktu widzenia zasady wyglądają tak: jeśli chcesz zejść ze statku w porcie włoskim to tylko z wycieczką ze statku; w Hiszpanii można z kolei schodzić bez to jakoś szczególnie nie przeszkadzało bo jak napisałem na wstępie z góry zakładaliśmy, że mogą się włączyć jakieś "komplikatory" a na zwiedzanie specjalnie nie byliśmy tym razem nastawieni. Inaczej pewnie bym myślał, gdybym przyjechał na rejs ze Stanów i na miejscu się okazało, że możliwości zwiedzania są ograniczone do wycieczek ze statku. Punkt widzenia jak zwykle zależy od punktu plan był taki, aby w porcie w Neapolu skorzystać z wycieczki "Pompei escorted", która oznaczała de facto transfer do Pompei i możliwość samodzielnego zwiedzania. Po wejściu na statek okazało się, że wycieczka jest wyprzedana. Wpisaliśmy się na listę rezerwową (było już na niej 18 innych osób) ale nic z tego nie wynikło i pobyt w Neapolu spędziliśmy na błogim lenistwie na statku. Generalnie jeśli chodzi o wycieczki organizowane przez NCL to większość jest naprawdę niezła (korzystałem z nich wielokrotnie - ale poza Europą) - ale trzeba powiedzieć, że z cenami operator odleciał ostatnio w przysłowiowy kosmos. W obecnych cennikach trudno znaleźć cokolwiek poniżej 100 USD a zdarza się, że 3-4 godzinna wycieczka bez żadnego lunchu potrafi kosztować blisko 200 USD. Dla mnie totalny absurd a w generalnie łatwej do samodzielnego zwiedzania i raczej bardziej niż mniej bezpiecznej Europie - absurd do kwadratu. Dla naszego rejsu katalog wycieczek wyglądał następująco: Od pewnego czasu NCL oferuje promocję "Free at Sea" w różnych wersjach w ramach której, za dopłatą uzależnioną od długości rejsu (np. dla tygodniowych - 99 USD/osobę) można otrzymać jeden lub kilka dodatków: pakiet napojów, posiłki w standardowo dodatkowo płatnych restauracjach tematycznych, dostęp do internetu, opłacone z góry napiwki czy w końcu upust 50 USD na wycieczki w każdym porcie. I jakoś tak się dziwnie składa, że odkąd oferowany jest ten ostatni dodatek, ceny wycieczek zadziwiająco podrożały. Dziwny zbieg okoliczności...Co do Barcelony dostaliśmy dzisiaj paski na rękę, które pozwolą nam zejść ze statku ( i mam nadzieję, że również wrócić) ponoć bez problemu. Ale co ciekawe - osoby, które w ubiegłą niedzielę rozpoczynały rejs w Barcelonie muszą przed zejściem na ląd mieć wykonany test antygenowy 24 godziny wcześniej - i dopiero z wynikiem tego testu w ręku mogą opuścić statek. Dziwne. Dzisiaj (sobota na morzu) wykonywano właśnie dla nich jak to wszystko zrozumieć ? Na szczęście dla nas powyższe komplikatory nie są wielkim problemem - ale jeśli ktoś będzie rozważał rejs w najbliższym czasie i był nastawiony inaczej niż my na większe zwiedzanie, lepiej żeby się zapoznał z aktualnymi zasadami no i chyba liczył na to, że do czasu wypłynięcia nic się nie zmieni :-)Pod tym względem w stosunku do czasów przed-COVID-owych zmieniło się bardzo dużo i cokolwiek by nie mówić, są to zmiany zdecydowanie na dla odmiany będzie o pobycie w Barcelonie. Dopłynęliśmy do portu bladym świtem, pobyt zaplanowany jest na cały dzień (do 18) ze sporą wymianą pasażerów. Rano było o dziwo zimno ale w ciągu dnia pogoda zmieniła się diametralnie - pewnie jak na tutejsze warunki nic specjalnego ale dla nas byłoby to piękne wcześniej dostaliśmy informację o konieczności wypełnienia formularzy lokalizacyjnych oraz bransoletki, które miały nas odróżnić w porcie od pasażerów dopiero rozpoczynających podróż: Samo zejście ze statku i logistyka wyglądają praktycznie tak samo jak w czasach przed-COVID-owych. Wszystko odbyło się bardzo sprawnie, o dziwno nie było żadnych kontroli - nikt nie sprawdzał ani paszportów COVID-owych ani kart lokalizacyjnych. Wyszliśmy z terminala prosto do autobusu portowego. Zmieniła się nieco jego trasa - teraz przystanek końcowy położony jest w okolicy WTC a nie kolumny Kolumba - ale to drobnostka. Zmieniła się również cena - obecnie przejazd kosztuje 4,5 EUR za osobę w dwie strony i 3 EUR w uwzględniający jedną z wersji "programu obowiązkowego" zajął nam kilka od La Rambli i jej bliskich okolic: ...po czym dotarliśmy na Placa de Catalunya: ...a stąd metrem pojechaliśmy zobaczyć postępy na trwającej już dobrze ponad 100 lat budowie Sagrada Familii: Porównując z 2019 rokiem, kiedy byłem w Barcelonie ostatni raz, turystów jest zdecydowanie mniej. W metrze i pomieszczeniach zamkniętych obowiązują maseczki i trzeba uczciwie powiedzieć, że są one traktowane bardzo poważnie - trudno zobaczyć kogoś bez do Sagrada Familii budowa trwa w najlepsze. Myślałem, że główna wieża Sagrady będzie już bardziej widoczna - ale widać muszę jeszcze poczekać. Być może pandemia miała na to jakiś wpływ - w końcu liczba turystów spadła radykalnie a opłaty za zwiedzanie bazyliki stanowią istotną część wpływów na jej dalszą budowę. Tak, czy inaczej widać, że budowa się toczy i mam nadzieję, że nic jej nie przerwie bo miejsce jest niesamowite - tak z zewnątrz jak i naszym przystankiem była Palca de Espanya: Akurat załapaliśmy się na przejazd kawalkady traktorów z jakimiś transparentami w eskorcie policji - jak widać rolnicy (chyba...) nie tylko u nas wyrażają w ten sposób swoje niezadowolenie z czegoś. Trudno powiedzieć o co chodziło ale sprzęt mieli całkiem niezły :-) Z Placu Hiszpańskiego przyjęliśmy azymut na Font Magica i położony wyżej Palau Nacional, w którym zlokalizowane jest muzeum sztuki katalońskiej. Trasę można spokojnie polecić - piękne widoki a do tego co krok schody ruchome więc trudno się zmęczyć :-) Będąc już na wzgórzu zaliczyliśmy małą wizytę w okolicach dawnych obiektów olimpijskich z 1992 roku - swoją drogą szacunek budzi to, że te tereny nie tylko żyją ale są cały czas wykorzystywane do jakichś imprez (na stadionie stała scena po imprezie a Palau Sant Jordi gościł jakieś targi albo sympozjum). Poza tym sporo piknikujących mieszkańców - totalny kontrast porównując do obiektów np. z Aten. Naszą wycieczkę zakończyliśmy przy forcie Castell de Montjuic, który niemalże "wisi" na wzgórzu nad portem, w którym zacumował nasz statek: Przy okazji była w końcu szansa na wykonanie fotki Norwegian Epic: Obok nas zacumował największy wycieczkowiec na świecie - Harmony of the Seas (zasłonięty częściowo na fotce przez jakieś silosy), chociaż obecnie pływają już trzy bliźniacze jednostki (a czwarta jest w drodze) więc w sumie trudno powiedzieć, który tak naprawdę jest największy:-) Na koniec kilka widoczków na Barcelonę, z obowiązkową dominującą Sagradą Familią: Miasto jak zwykle przepiękne. Byłem tu n-ty raz ale jakoś nigdy nie mam dość :-)Kontynuując poprzedni wątek, po wypłynięciu z Barcelony płynęliśmy praktycznie równolegle do Harmony of the Seas. Tak wyglądał w świetle księżyca z naszego balkonu: Rano okazało się, że "zaparkował" naprzeciwko nas w porcie Palma de Mallorca: Tak w ogóle to port w Palmie wyglądał jak za najlepszych czasów biznesu związanego z wycieczkowcami. W sumie pięć statków z pasażerami, w tym dwa całkiem konkretne (nasz i wspomniany Harmony): Zanim wybraliśmy się na spacerek do Palmy, mały widoczek na stolicę Majorki: ...z dominującą katedrą nieporównywalną wielkością z czymkolwiek w mieście: Nasz statek zacumował przy nabrzeżu bliżej miasta (dalsze nabrzeże było zajęte przez Harmony of the Seas). Do Palmy wybraliśmy się piechotą - chociaż można skorzystać również z miejskiego autobusu za 2-3 EUR w zależności od nabrzeża; jeździ raz na godzinę (linia nr 1), bilety dostępne u kierowcy. Spacerek zajmuje niecałą godzinę, piękna promenada wzdłuż wybrzeża wręcz do niego zachęca: A to kilka widoczków po drodze do centrum: Sam port w Majorce to pokaz jachtowej mody - dosłownie setki jednostek. Duże i małe, z żaglem i bez żagla, wśród nich katamarany i oceaniczne jednostki niewiele mniejsze od małych statków wycieczkowych. Na niektórych z nich, ich pasażerowie rozkładali się do klimatycznego śniadania. Po prostu bajka. Zawsze miło popatrzeć: Dla zainteresowanych: po drodze do portu jest biuro pośrednika zajmującego się sprzedażą jachtów - ciekawy biznes. Ceny promocyjne to nieco poniżej miliona euro, średnie jednostki to 2,5-3,0 miliony, przy naprawdę dużych cen nie było ale zapewne jest to odpowiednio więcej?Pooglądać zawsze można...Absolutną dominantą Palmy jest katedra. Nic nie jest w stanie się z nią równać. Warto wiedzieć, że w jej wykończenie "maczał palce" Antonio Gaudi znany z Sagrady Familii, o której pisałem w poprzednim poście: Stare miasto Palmy to bajki ciąg dalszy. Co uliczka to jakaś atrakcja - jak nie zabytek to uroczy placyk czy ryneczek, platanowa alejka, kamieniczka od której nie można odwrócić wzroku....